Witajcie! Mikołajki chyba zawsze niebieskie....Chociaz nie wiem. Wróciłam właśnie z collegu. Dziś było masowanie nogi. Oj jej...

Strasznie skomplikowane to wyglądało, ale jak po drodze sobie to wszystko jeszcze raz w myslach powtórzyłam, to chyba jakos będzie. Wiele zwrotów nie rozumiem, więc oczy szeroko otwieram i staram się zapamietać jak najwiecej. System oceny tez wydaje mi sie skomplikowany , ale może dlatego że nic nie rozumiem, no troche tak...ale. Myślę jednak, że nie bedzie źle. Najważniejsze, że póki co, nie mam ochoty uciekać. To dobrze. Na basen chodzę z Tomaszem regularnie, dwa razy w tygodniu, z czego jestem dumna, bo z reguły słomianym ogniem sie zapalam i gasnę, a tu proszę....Nawet schudłam trochę, brzuch mi się "wypłaścił"

i czuje sie lekko. Na trzeciej sesji nauczyłam sie w końcu pływac pełna żabką (nie mylić z krytą), bo do tamtej pory tylko ręce pracowały efektywnie, a nogi zginały sie tylko i prostowały. Teraz umiem sie nimi odpychać

Co jeszcze... Cieszę sie ogromnie z możliwosci uczenia sie masażu i innych complementarnych terapii i w tym widzę swoja przyszłość. Jak mnie wiec nie przyjma do pracy, ich strata.
Aaa...., chodzę jeszcze na parenting course, tez ciekawe. Niestety bede zawsze troche spóźniona, bo przed mam basen. Basen to tez element mojego pozytywnego parentingu w tym roku. Tomasz musi sie ruszać i już!
Przepraszam, że was może zanudziłam. Pozdrawiam serdecznie. Grażynko, oby ten paszport w końcu dotarł do Ciebie, Aniu rozkwitaj i twórz na fali uczuć, Celu ciesz sie nowa fryzurką i nie choruj. Kasta nie zapracuj się, Lidusiu, pewnie w okolicach Bydgoszczy teraz pieknie?. Usciski i do następnego razu
