Skończyłam właśnie czytać przewspaniałą wspomnieniową książkę Stefani Grodzieńskiej pt. "Nie ma się z czego śmiać". Napisała ją w wieku 93 lat. Dla porządku dodam, że Pani Grodzieńska jeszcze żyje i ma się, jak na swoje lata, całkiem, całkiem nieźle, z tym, że czasami zdarzają się jej gorsze dni. Spytacie, skąd to wiem? Niestety nie znam Jej osobiście. Ale jakoś tak miesiąc temu byłam na spotkaniu z Panią Marią Czubaszek, która bardzo ciepło opowiadała o mistrzyni polskiego wodewilu
Wracając do.......Alzheimera
W jednym z rozdziałów swojej książki napisała o swoim znajomym lekarzu, którego zapytała (a miała wtedy niewiele ponad 40 lat życia), w jaki sposób rozpozna u siebie na starość oznaki właśnie Alzheimera. I cóż jej odpowiedział dobry znajomy? "Stefciu nic się nie martw. Pierwsze oznaki będę widoczne tylko dla Twojego najbliższego otoczenia, a tych najbardziej zaawansowanych nie dożyjesz"
I może jeszcze jedna anegdota, a może właściwie dowcip zaczerpnięty ze wspomnień Grodzieńskiej. Dla pikanterii trzeba dodać, że żart ten opowiada osoba po osiemdziesiątce osobie po dziewięćdziesiątce:
Srarsz pan wybrał się w odwiedziny do rówieśnika. Rozmowa szybko zeszła na temat zdrowia.
- A jak się ostatnio czujesz? - spytał gość.
- Zmieniłem lekarza i jest dużo lepiej - odparł gospodarz.
- O! A jak się nazywa ten twój lekarz?
- Zarz. Czekaj....Zaraz sobie przypomnę.... Wiem! Był taki grecki pisarz.....
- Homer?
- No tak, Homer. To on, ten Homer, diwe takie duże rzeczy napisał.......
- Iliada? Odyseja?
- O, właśnie, Iliada. I tam był taki król, na G.....
- Agamemnon?
- A, Gamemmnon, racja. I ten Gamemnon miał brata.....
- Meneolaosa?
- No tak. I ten Menelajos miał żonę....
- Helenę.
- No jasne, Helenę! - Gospodarz zwraca się w stronę kuchni i woła:
- Hela!!! Hela!!! Jak się nazywa mój nowy lekarz?