Strona 1 z 1

Mój nauczyciel, ten najlepszy, jaki był???

Nieprzeczytany post: 2008-10-13, 19:53
autor: Lidusia
Jutro świętować będą nauczyciele. Szkoła to zadziwiające środowisko i zbiorowisko żywych organizmów. To ciągłe zmaganie się nauczyciela z uczniami. Czasem jest odwrotnie.
Uczniowie generalnie nie lubią szkoły. Nauczyciele coraz gorzej przygotowani do pracy i pozbawieni wszystkich argumentów, pozwalających na prawidłowe oddziaływanie na uczniów, też szkoły nie lubią. Powszechne jest przekonanie, że szkoła jest zła, reformy do niczego, nauczyciele nieudolni.
Mogłabym w tym temacie jeszcze pisać, ale nie o to mi chodzi.
Moje wspomnienia ze szkoły są przyjemne. Lubiłam i podstawówkę i liceum.
Nauczyciele nas gnębili, ale byli prawdziwi.
Do dziś pamiętam lekcje łaciny, które prowadził staruszek-łacinnik, emeryt. Oprócz szkieł jak dna butelek, miał zawsze lupę.
Można więc było Go z łatwością oszukać. Nikt nigdy tego nie zrobił. On nas po prostu lubił. Czuliśmy do Niego szacunek. Nigdy nie krzyczał. Gdy szedł korytarzem wsparty na lasce, podbiegaliśmy, by Go przywitać, pomóc wejść po schodach.
Oceniał zawsze sprawiedliwie i uczciwie. Miał fenomenalną pamięć, choć nam się wydawało,że przy jego słabym wzroku i wieku, nie powinien tyle widzieć! :) Tym bardziej pamiętać.
Do dziś mam podręczniki do łaciny z tamtych lat!!
Jakich mieliście nauczycieli?
Skoro jutro Ich święto, to może tylko pozytywne refleksje? :C:

Nieprzeczytany post: 2008-10-13, 20:56
autor: alak
Ja też miałam paru wspaniałych nauczycieli, zwłaszcza ze szkoły podstawowej. Moja polonistka potrafiła "zmusić "nas do zostawania z własnej woli na dodatkowych lekcjach ortografii i robiła nam dyktanda. Moje wypracowania osiągały kilkanaście do dwudziestu paru stron objętości, często siedziałam nad nimi do późna w nocy. Lubiłam to.
Moja fizyczka, bardzo surowa, chuda pani. Miałam u niej piątkę, Umiała wytłumaczyć temat, a może ja chwytałam rozumowo...nie wiem. Raz dostałam dwóję, ale nie miałam do niej żalu.
Na studiach też miałam surową chemiczkę. Nie była lubiana, nie lubiła lizusów, ale ja ją bardzo lubiłam. Była sprawiedliwa i wiedziałam, że doceni prace i uczciwość, a nie wszyscy wybierali te drogę. No cóż...
W ogóle to lubiłam surowych nauczycieli, ale sprawiedliwych. Z tymi miłymi miałam złe doświadczenie. Nigdy nie byłam lizuską, a oni lubili lizusów

Nieprzeczytany post: 2008-10-13, 21:00
autor: alak
Zapomniałam dodać, że teraz tez mam nauczycieli...angielskich :-) Chyba wszystkich lubię tak samo. Są lepsi i gorsi, ale juz ich nie oceniam...starzeję się ;)

Nieprzeczytany post: 2008-10-13, 21:04
autor: Grazia.K
Lidusia to z pewnoscia wszyscy nauczyciele laciny byli podobni :jupii: :jupii: moj tez mial chyba z dobre 75 lat...chodzil o laseczse,mial tupecik i szczeke ,ktora sie ruszala kiedy mowil ;)
ale wlasciwie wszyscy byli wspaniali na swoj sposob i wspominam ICH z wielka sympatia!!!Na "naszej klasie"odnalazlam mojego wychowawce z podstawowki :jupii: :jupii: ma 78 lat i nic sie nie zmienil...no troszeczke posiwial..to wlasnie On jest tym ktorego wspominam najczesciej.....i wiecie co pamietam jak nazywalismy go starym ;) /bo taki nam sie wydawal/a On mial niecale 30 lat :C:

Nieprzeczytany post: 2008-10-13, 21:12
autor: alak
Grazia.K pisze:.i wiecie co pamietam jak nazywalismy go starym ;) /bo taki nam sie wydawal/a On mial niecale 30 lat :C:


To chyba wiele dzieciaków tak widzi dorosłych. Kiedyś rozmawiałam z jedna panią, opowiadała, że jak była nastolatką to myślała sobie nieraz: "Jak już będę starszą panią i będę miała 30 lat, to..."

Nieprzeczytany post: 2008-10-13, 21:21
autor: alak
Idę pouczę się trochę. Mój najlepszy nauczyciel angielskiego będzie miał z nami jutro ostatnia lekcję ~-( .Wyjeżdża do Nowej Zelandii na rok ~~(

Nieprzeczytany post: 2008-10-13, 22:17
autor: Grazia.K
ta wlasnie z nimi /nauczycielami angielskiego /jest ja osobiscie mialam kilku i wszyscy gdzies podrozowali....w ramach wymiany...uczyc np.w Chinach!!!!!

Nieprzeczytany post: 2008-10-14, 01:08
autor: kasta
moj "lacinnik"tez mial pd 60-tke-ale byl wielki,glos mial jak grom i slychac go bylo w calej szkole-tez lubilismy go ..nawet jak musielismy uczyc sie deklinacji:(
reszty raczej specjalnie nie wspminam....raczej -pamietam
szczegolnie milo wspominam prof od fiilozofi-"szybowal"czesto-i tzba nim bylo wstrzasnac zeby na ziemie wroci....interesujace to zawsze bylo-i nigdy wasciwie nie trzymalismy sie tematu-jakos zawsze szybowalismy razem z nim ;) jedyne zajecia -z ktorych nas wyzucano/bo sala zajeta....-czesto do parku :C:

Nieprzeczytany post: 2008-10-14, 05:25
autor: annab
a ja mieszkam bardzo blisko mojej podstawówki i spotykam nauczycieli moich dziś już starsze panie i nauczycieli moich synów i zawsze oprócz grzecznego dzień dobry parę miłych ciepłych słów :jupii:
byli różni nieraz byłam na nich zła ale dziś tylko sentyment i miłe wspomnienia

Nieprzeczytany post: 2011-01-27, 11:25
autor: Tomasz
Bo teraz to każdy by pewnie z wielką chęcią powrócił do szkoły, i do beztroskich lat swojej młodości, i na pewno teraz już inaczej byśmy postrzegali naszych nauczycieli.